Gdy w poniedziałek wybrałam się na zakupy do delikatesów Alma natrafiłam na świeżą żurawinę poukładaną w styropianowych tackach. Ucieszyłam się jak rzadko, bo żurawina w innej formie niż suszona, jest w naszym klimacie nielada rarytasem. Tania może nie jest, ale kto powiedział, że smaczne i zdrowe jedzenie musi mało kosztować. Jedynie, co mnie zdziwiło, to kraj pochodzenia owej żurawiny a mianowicie USA. Tu dopadła mnie krótkotrwała refleksja, że jedna Chiny nie zalewają naszego rynku we wszystkich sektorach i chociaż pominięto, zapewne nie opacznie, ale jednak rynek spożywczy. Ciekawe swoją drogą, jak długo owa żurawina podróżowała i ile czasu zajęło jej znalezienie się na półce sklepowej od momentu zebrania. Zapewne nie można jej nazwać świeżutką „prosto z krzaka”, niemniej jednak, tak właśnie smakowała i wyglądała. W każdym razie natychmiast znalazła się w moim koszyku i ucieszona pognałam ze spożywczą zdobyczą do domu, aby przygotować pasztet z żurawiną. Jako, że trwa teraz Ziemniaczany Sezon 2009 owy pasztecik pasował jak ulał do kanonu dań ziemniaczanych. Zapewne nie za sprawą samego mięsa, ale właśnie sowitego dodatku kartofli, które czynią pieczeń zwartą, soczystą i znacznie jaśniejszą niż wszystkie inne klasyczne pasztety. Od kilu lat zaczęłam dodawać ziemniaki do części pasztetów pieczonych. Stało się to dosłownie przez przypadek, ale ponoć najlepsze przepisy właśnie rodzą się z przypadku. Pierwszy raz ziemniaki posłużyły mi do zagęszczenia pieczeni pasztetowej, gdy byłam na opisywanej już diecie bezglutenowej. W takich wypadkach trzeba sobie radzić, a jak widać da się, a ze swojej strony obiecuję, że efekt jest zdecydowanie świetny. Mając doświadczenie z przeróżnymi pieczeniami i zapiekankami przyzwyczajona byłam do dodawania bułki tartej, kaszy czy jajek, aby masa była zwarta. Gdy chcę zwiększyć ich soczystość posiłkuję się owocami w postaci pociętych drobno lub przetartych wręcz jabłek, gruszek czy nawet śliwek. Każdy sposób jest dobry o ile efekt nas zadowala smakowo. Żurawina sama w sobie znajduje się tylko na wierzchu. Trzyma się ładnie w zwartej formie, gdyż jest obtoczona w żelatynie rozpuszczonej w minimalnej ilości rosołu. Daje to bardzo fajny efekt wizualny a smakowo wyjątkowo urozmaica danie. Lekka kwaskowości, soczystość i pękanie owoców w ustach wzbogacają pieczeń rewelacyjnie więc sama z siebie smakuje wprost wyśmienicie. A właśnie, właśnie, mięso do pasztetu najpierw gotowałam do miękkości, tym razem była to pręga wołowa na której powstał rosół, zjedzony zresztą ze smakiem, a z pozostałość powstał pasztet z ziemniakami i żurawiną. |
|||
Ten przepis jest moją drugą propozycją w ramach zabawy Ziemniaczany Sezon 2009 |
|||
|
|||
|
|
||
|
Reader Interactions
Ten przepis kulinarny ma 20 komentarzy. Dziękuję Ci za komentarze do przepisów!
Olga Smile napisał
Ania – bardzo dziękuję za informację o targu. Pojawię się tam na dniach, bo bardzo jestem ciekawa takich miejsc. Czasami jest tak, że trzeba przeczesać pół Warszawy aby dostać składniki, których szukam. Nie to, żebym poszukiwała jakiś wyjątkowo wyrafinowanych dodatków, ale czasami nawet te powszednie w określonym czasie są trudne do dostania. Jeszcze raz dziękuję, za cenną wskazówkę!
Pozdrawiam serdecznie
Olga Smile
Renata napisał
A ja ozdobię żurawiną mój ,,firmowy” pasztet rybny, mniam
Mexi napisał
Wyjątkowo smaczny i jaki ładny. Brawo Ola.
Venia napisał
Wspaniały pasztet z żurawiną, taki właśnie powinien być!
LownWee napisał
Lubię przygotowywać posiłki z Twoich przepisów
Lowa napisał
Proste :) Dziękuję, przyda się na moje urodziny :)
Odzia napisał
Przepyszny mi ten pasztet wyszedł! Polecam. Mania
Kasialka napisał
Jakiego miesa wolowego najlepiej uzyc?
Bana napisał
Wpis moze byc.
basienka12 napisał
Jak suszyć w suszarce żurawinę? Czy trzeba ją jakoś przygotować przed suszeniem?