Weekend upłynął nam pod hasłem pracowitości, kuchennych przetworów i radosnego gotowania dla gości. Mieliśmy uroczystość rodzinną, więc był ładnie, smacznie i nawet lekko wystawnie. Pokusiłam się o owoce morza i na stole wylądowały mule w delikatnych sosie z dodatkiem pomidorów, małże nowozelandzkie, czyli perna canalicula, tygrysie krewetki, sosy i chrupiące bagietki. Było wyjątkowo pysznie i najedliśmy się do syta. O ile mule można już kupić w większych delikatesach jak Piotr i Paweł lub Alma do tego w przyzwoitych cenach, o tyle trudniej dostać małże nowozelandzkie. Troszkę o nich napiszę, bo pokażę następnym razem. To duże małże o charakterystycznej podłużnej muszli wielkości dłoni. Ma ona zabarwione brzegi na intensywny zielony kolor, który wygląda jakoś mało nienaturalnie łącząc się z ciemnym brązem. Samo mięso małża jest delikatne, smaczne, mięsiste, soczyste i zdecydowanie o morskim posmaku – świetne. Podałam je ze zmodyfikowanym na potrzeby owoców morza sosem holenderskim. Krewetki natomiast, pojawiły się w mojej ulubionej formie, czyli smażone na maśle z czosnkiem, ostrą papryczką, szalotkami i solą morską. Do tego gorące, chrupiące bagietki, wysokiej jakości masło, oliwa i można od stołu nie odchodzić przez lata :) ach … gdyby się tak dało. Z przetworów robiłam oliwy smakowe, ale o tym innym razem. Dzisiaj pokażę Wam bułeczki włoskie, nazwa u nas w domu wzięła się z kompozycji składników nawiązujących do kuchni Włoch a nie z korzeni tego przepisu, jak można by sądzić. Bardzo lubię domowe pieczywo, chociaż nie zawsze mam czas na jego przygotowywanie. Jeżeli mam tylko chwilę walczę z drożdżami, mąką i dodatkami. Odkąd w mojej kuchni zagościł na dobre robot kuchenny to zdecydowanie z większym entuzjazmem podchodzę do domowych chlebowych wypieków. Brak konieczności ręcznego wyrabiania jakoś wpłynął pozytywnie na eksperymenty chlebowo-bułkowe i na moje nadgarstki również, nie powiem :) |
|||
Często bułeczki wzbogacam aromatem ziół, suszonych pomidorów, oliwkami, orzechami, papryką, serem, makiem czy innymi ziarnami. Oczywiście dodaję nie wszystko naraz, jednak w różnych kombinacjach osiąga się świetne nie tylko wizualne, ale również smakowe efekty. Czasami wystarczy sam dodatek oleju, aby zmienił się zupełnie smak bułeczek, wzbogacił je dodatkowo o kolor, aromat i nutę. Tu można eksperymentować do woli. Inaczej „doprawiamy” pieczywo śniadaniowe, inaczej obiadowe lub przystawkowe. Przy menu kolacyjny czy lunchowym unikam delikatnych połączeń smakowych, zazwyczaj stawiam na kontrasty, mocne akcenty i fajną formę. Jaki nadamy pieczywu kształt, to nie ma większego znaczenia dla smaku chyba, że dla funkcji. Bułeczki śniadaniowe formuję zazwyczaj jako kulki, posypuje rodzynkami, dodaje do masy ser biały, cukier, olejek waniliowy czy mak. Dla odmiany podłużne pieczywo pasuje świetnie do kanapek lunchowych, więc można wtedy aromatyzować je do woli, zależnie od tego, jakie mamy zaplanowane do nich nadzienie. Moje bułeczki podawane były po 15-tej, gdy wybraliśmy się do lasu na grzyby. Co prawda nie było za wiele grzybów, zapewne jest za sucho ale brak grzybobrania zastąpiło nam pałaszowanie bułek siedząc na klapie samochodu. Miało to swój urok, a jakże :) |
|||
Ten przepis jest moją szóstą propozycją w ramach zabawy Pomidorowy Sezon 2009 | |||
|
|||
|
|
||
|
Reader Interactions
Ten przepis kulinarny ma 24 komentarzy. Dziękuję Ci za komentarze do przepisów!
Olga Smile napisał
Ilona – myślę, że spokojnie możesz
Anonim napisał
Dzień dobry, chciałam zapytać czy można zastąpić czymś mleko?
Gosia napisał
Dzień dobry, czy można zastąpić czymś innym mleko?
Olga Smile napisał
Gosia – roslinnym na przykład :)