Weekend jak i cała końcówka zeszłego tygodnia upłynął nam pod hasłem grzybów. Do środy walczyliśmy jeszcze ze śliwkami i już powoli traciłam nadzieję, że to się kiedyś skończy. Szczęśliwie chwila ta nadeszła, zapewne nie na długo, bo pewnie w okolicach wtorku powrócę jeszcze ostatkiem sił i wytrzymałości psychicznej do powideł śliwkowych, jednak chwilowo mieliśmy odskocznię w lesie. Troszkę popadało i nareszcie sosnowy las zaczął pachnieć idealnie jesienie. Dosłownie wyczuwało się grzyby, do tego wieczorne mgły, osiadające na twarzy, szybach samochodu, trawie, widoczne w powietrzu krople wody wydające się aż nienaturalnymi i jakby baśniowymi. A wieczorem las ożywa, zaczyna się ruszać, sama nie wiem, czy to za sprawą zwierząt czy wyobraźni, która w ciemnościach potrafi płatać figle. Poranne mgły widzę za oknem, gdy na polach wstaje mleko … jesień, to nieuchronny znak końca lata i początków zimniejszej pogody. Zdecydowanie nie lubię zimy, ale nie mam na nią większego wpływu a szkoda, oj szkoda. W każdym razie trzeba przyznać, że grzyby się pojawiły w pobliskich lasach i to nawet w przyzwoitych ilościach. Podgrzybków znaleźliśmy kilka koszy, kilka sztuk prawdziwków a maślaki omijamy wielkim lukiem i udajemy, że ich nie widzimy, tak jest najwygodniej ;) Weekendowe zbieractwo grzybowe było wyjątkowo przyjemne i wesołe. Odprężające niezwykle i męczące zarazem, co wydaje się dziwne, że może to iść tak zgrabnie w parze. Jak widać odpoczynek też potrafi męczyć hahahaha W każdym razie na wycieczki do lasu zabraliśmy kosze wiklinowe, bo tak najlepiej zbierać grzyby, termos z piciem i kolorowe kanapki. Gdy ze znajomymi wróciliśmy do domu czekała na nas aromatyczna i wesoła w kolorystyce i smaku patelnia paelli wypełniona po brzegi duszonym drobiem z dodatkami włoskimi. Podałam ją po bardzo szybkim odgrzaniu z ciepłymi bułkami, masłem i białym winem o aromacie i smaku owocowym. |
|||
Już kilka miesięcy temu zaopatrzyłam się w dwa słoiki wędzonych oliwek. Nie wiem, czy je znacie i kupujecie, jeśli nie, to zdecydowanie polecam zaprzyjaźnienie się z takowymi oliwkami na dobre. Co prawda same prosto ze słoika nie nadają się do niczego, ponieważ są wyjątkowo słone, twarde i lekko tłuste. Jednak po uduszeniu wprost rewelacyjne. Nadają daniu lekkiego posmaku wędzonki, do tego słoności, jakby aromatu wina (a to akurat ciekawe) i intensywnego oliwkowego smaku.
Wyjątkowo lubię czarne oliwki, tak więc pokusiłam się nawet o wydrylowanie osobników wędzonych. Już kiedyś pisałam, że robi się to łatwo, szybko i przyjemnie o ile naciśniemy je mocno płaską częścią noża, wtedy pestka bardzo łatwo wychodzi. Wyprzedzę pytania i napiszę, że słoiki z wędzonymi oliwkami są marki Novella i wyglądają tak. Ja kupiłam je w delikatesach, teraz nie wiem czy był to Piotr i Paweł czy Alma, ale zdecydowanie któryś z nich. |
|||
Nie wiem czy Wy również ale ja naprzemiennie, raz przygotowuje tiramisu klasyczne z mascarpone i kawą, innym razem z mascarpone i owoców a gdy już mam ochotę na zupełne szaleństwo to wtedy przychodzi pora na wersję toffi. Ach … ślinka dosłownie cieknie po brodzie wartkim strumieniem na samo wspomnienie. Deser co prawda jest słodki ale cóż … czego chcieć więcej od deseru, skoro najlepsze, te najsmaczniejsze są właśnie tłuściutkie i słodkie. Oj biada kobietom na ciecie, biada.
W każdym razie zaobserwowałam, że diety opierają się głównie na braku węglowodanów w pożywieniu, czyli ograniczeniu właściwie do zera (a chciałam napisać do minimum ale nie byłoby to prawdą) pieczywa, makaronów, kasz, ryżu, cukru, miodu i słodyczy. Straszne, zwłaszcza punkt o słodyczach i cukrach, bo jak przygotować deser bez udziału cukru, suszonych owoców lub miodu. Podejrzewam, że zbytnio się nie da, no chyba, że będziemy starali się przechytrzyć teorię i dodamy masę słodkich owoców. Wiem, wiem, nie powinno się, ale co zrobić jak apetyt większy od rozumu? |
|||
|
|||
|
|
||
|
Reader Interactions
Ten przepis kulinarny ma 9 komentarzy. Dziękuję Ci za komentarze do przepisów!
majka napisał
Wyglada niezwykle apetycznie. Ja za paella wprost przepadam wiec takie danie to cos dla mnie :) Szczegolnie po meczacym zbieraniu grzybow :))
Azzahar napisał
Dobry pomysł, takie sympatyczne danie na jesień. Ja dzisiaj też uprawiam crossover – prowansalski stir-fry :D
aga-aa napisał
podziel się powidłami co? ;)
ja też nie lubię zimy, zimno, buro i nijako, szybko robi się ciemno… bleee
te oliwki bo mnie zaciekawiły, zwłaszcza czarne lubię, zielone mniej, zacznę szukać w PP bo Almy brak w mojej mieścinie
a paella bardzo przypdła mi do gustu :)
kropelka napisał
Też uwielbiam wędzone oliwki. Dodam że można je również znaleźć w hipermarketach typu Carrefour itp w opakowaniu foliowym (podobnym jak często sprzedają zielone oliwki) pod nazwą Oliwki po grecku. Nie wiem jaka jest ich aktualna cena ale oscylowały w okolicy 4-5 zl jeśli się nie mylę.
Paelle zrobiłabym najchętniej dzisiaj- szkoda że kurczaka nie mam pod ręką- ale na pewno jej nie przepuszczę.
ewa-r napisał
Olgo , pysznie wygląda , a zdjęcia bardzo do mnie przemawiają ;-), zgłodniałam po prostu
AskaQ napisał
Danie było bardzo smaczne:) szczególnie mąż był zachwycony:) nie dodałam jednak oliwek wędzonych, gdyż w Tesco takowych nie znalazłam oraz pomidory były z puszki. Pozdrawiam i polecam- obiad łatwy, tani i dość szybki.
adidas napisał
Witam. Świetna jest pierś duszona Olgo!
Kinga napisał
Takich przepisów nigdy dość, proszę o jeszcze! Pozdrawia Kinga
D napisał
Na ile osób wystarczy taka porcja?