JAK ZWIĘKSZYĆ ODPORNOŚĆ?
Dzisiaj wpis o tym jak zwiększyć odporność i chronić organizm przed wirusami i bakteriami. Temat na czasie od zawsze, ale od wielu miesięcy jeszcze bardziej popularny i żywy. Wiem, że każdy z was ma swoje własne sposoby. Wspomagamy się dietą, ruchem, ziołami, suplementami, medytacją oraz różnymi ćwiczeniami. Muszę wam powiedzieć, że temat podnoszenia odporności jest ciągle żywy wśród moich czytelników, przyjaciół, znajomych, zresztą u mnie w rodzinie również. Gdy przeszukacie sieć znajdziecie tyle sposobów, że aż strach się bać. Czasami nie wiadomo w którą stronę patrzeć, czego słuchać, na co się zdecydować. Ja chciałam podzielić się z wami moimi sposobami na zwiększenie odporności. Podchodzę do tego zagadnienia z doświadczenia i tradycji w moim domu oraz z punku widzenia dietetycznego. Wiadomo, staramy się żyć jak najlepiej, zdrowo, obserwujemy siebie. To podstawa sukcesu, inwestujemy w zdrowie, bo co jak co, bez niego ani rusz! Na przykład: moja babcia i mama przez wiele lat, kazały mi pić mleko z miodem i czosnkiem w przypadku przeziębień. No i obowiązkowo musiałam jeść chleb z masłem i miodem! Na mnie to nie działało, ponieważ jak okazało się wiele lat potem, nie powinnam spożywać produktów mlecznych i glutenu. Czas dzieciństwa, szkoły i studiów wspominam jako jedno wielkie chorowanie, przykładowo: od przeziębienia, przez zapalenia oskrzeli lub zatok i znowu zapalenie gardła. I tak przez lata. Potem przyszedł czas badań, zdrowego odżywania, spojrzenia przychylnym okiem na ziołolecznictwo, homeopatię i taki spokój, że wszystko da się ogarnąć. Teraz mam 45 lat. Ostatnio katar miałam wiele miesięcy temu, nie pamiętam kaszlu, bólu gardła czy zapalenia oskrzeli. Ale zacznę od początku, bo w końcu któryś z punktów musi rozpocząć listę moich sposobów na naturalne zwiększanie odporności!
JAK ZWIĘKSZYĆ ODPORNOŚĆ?
To są moje własne sposoby :) Opisuję wam jak ja zwiększam odporność u siebie i u członków mojej rodzinny! Ważne jest to, że wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć!
1. TESTY ALERGICZNE i NIETOLERANCJE POKARMOWE
To temat rzeka. Chodzi mi głównie o testy nietolerancji pokarmowych, ponieważ bardziej chciałam się skupić w tym wpisie na tym, co zwiększa naszą odporność, a mianowicie na sposobie odżywiania. Wiele lat temu zrobiłam pierwsze z rozległych testów dostępnych na rynku. Nie było to tanie wyzwanie, ale je podjęłam. Okazało się, że na co dzień jadłam wszystko to, czego nie mogę, nie powinnam i co sprawia, że mój układ odpornościowy nie daje sobie rady na co dzień. Do tego doszła celiakia odkryta w wieku 35 lat! Tak, przez 35 lat nikt nie wpadł na pomysł, że jestem ciągle chora, ponieważ jak wiadomo odporność buduje się w jelitach, a moje jelita z glutenem miały problem. Odstawiłam wszystko to, czego jeść nie powinnam. Nie jem alergenów od ponad 5 lat, blisko sześciu. To pierwszy taki czas w moim życiu, gdy nie miałam nawet kataru, o poważniejszej chorobie nie wspominając. Wcześniej brałam antybiotyk minimum raz w miesiącu. Moje dziecko jest w wieku szkolnym, w ostatnich trzech latach miało katar 3 razy, literalnie trzy razy. Mój mąż też nie chorował. Poczułam się lepiej po miesiącu, mniej więcej. Mam alergię na wiele składników. Nie jemy łącznie ponad 20 innych składników. Staram się tak gotować, aby było jedno danie dla wszystkich, czyli meandruję pomiędzy alergenami rodzinnymi, a to wcale nie jest łatwe. Napiszę z własnego, już kilkuletniego doświadczenia „po testach”. Odstawiłam wszystko co powinnam, nietolerancja utrzymuje się nadal u wszystkich członków rodziny, ale nie doszły nowe alergeny po odstawieniu starych! Generalnie – nie jemy tego, co wyszło w testach i tak zostaje na stałe, bez kombinowania. Zauważyłam na własnym przykładzie, że to były najlepiej wydane pieniądze na testy diagnostyczne w naszej historii domowej!!! Ponieważ sama jestem dietetykiem, to sobie bez problemu poradziłam z przepisami. Wydaje mi się, że nie jest to problemem, ale jak wiecie, ja już kilkanaście lat w branży jedzenia i żywienia jestem. Oczywiście wzmocnicie odporność i bez tego, ale będzie trudniej.
2. ZIOŁA NA ODPORNOŚĆ
Wychowałam się na ziołach, doskonale pamiętam odgłos i zapach zaparzanych ziół przez moją mamę w szklance z koszyczkiem. Esencjonalnych mieszanek robionych w wielkim słoiku, rozpisywanych przez zielarkę. Jeździłyśmy kupować je w konkretnych aptekach, były to czasy bez Internetu i z jednym telefonem na klatce schodowej w bloku. Tak przypominam, bo wiem, że dla młodszego pokolenia może być to szok. Piłam zioła dwa razy dziennie, gorzkie, ciemne, trudne do przełknięcia. Miały pomóc wzmocnić odporność, ale zapewne alergie i celiakia nie były łatwym przeciwnikiem. Można powiedzieć, że był to przeciwnik ukryty w krzakach niewiedzy. Trudne to były czasy, ale jakoś dałam radę jak widać :) Od nienawiści do miłości jest blisko, więc i mi się udzieliło. Jak nie lubiłam ziół, tak z czasem pokochałam ich smak, zrozumiałam właściwości i sama chętnie po nie sięgam w pełnym zakresie ich wskazań. Po pierwsze kupuję jeżówkę purpurową, która wykazuje aktywne działanie przeciwwirusowe, przeciwbakteryjne i do tego także przeciwgrzybicze. Od dziecka pamiętam koszyczki suszonego czarnego bzu. Teraz zbieram również kwiaty, zresztą właśnie pytałam mamy i mówi, że stosowałyśmy w mieszankach ziołowych kwiaty i owoce czarnego bzu. Zaparzone miały działanie napotne, przeciwwirusowe, można więc powiedzieć, że także ograniczające objawy przeziębienia. Na wakacjach zbierałyśmy płatki dzikiej róży do przygotowywania konfitur, potem owoce będące źródłem naturalnej witaminy C, B mają też znane od wieków działanie przeciwbakteryjne i przeciwzapalne. Pamiętam doskonale suszone owoce jarzębiny, które także wpływały na poprawę odporności i na walkę z infekcjami. Teraz pijamy także herbatę z czystka często wzbogaconą innymi ziołami dla smaku i „ku zdrowotności” jak to się kiedyś mawiało. Nie wiem, czy wiecie, ale pewnie, tak, że czystek wzmacnia organizm, poprawiając funkcjonowanie układu odpornościowego, a także działa również przeciwzapalnie.
3. CYTRUSY I ŚWIEŻE OWOCE
Ja wiem, wiem ilu zwolenników, tylu przeciwników cytrusów. Ja jednak doceniam je bardzo w naszym codziennym odżywianiu. Owoce cytrusowe są łatwo dostępne w sprzedaży, smaczne i pełne dobrych składników. Oczywiście warto wybierać uprawiane ekologicznie, ale jak nie macie możliwości kupić takich w wersji bio, to inne też się sprawdzą. Napiszę od razu, że myśląc o cytrusach mam na myśli cytryny, pomarańcze, grejpfruty, zarówno te różowe, białe, zielone i czerwone, pomelo, mandarynki, kumkwaty itd. Wszystkie one są dobrym źródłem witaminy C, również tych z grupy B, potasu, likopenu, karotenoidów i flawonoidów. To właśnie dzięki tej mieszance wpływają na podniesienie i wzmocnienie odporności organizmu. Do tego cytrusy są bogate w węglowodany, co nam pozwala na zastrzyk energii o poranku!
4. PREPARATY HOMEOPATYCZNE
Przez ostatnie 15 lat, może nawet 18 lat z wielką przyjemnością wspieramy naszą odporność również różnymi preparatami homeopatycznymi. Już wiele razy o tym pisałam, ale raz jeszcze podkreślę. Sięgamy po leki homeopatyczne także między innymi w przypadkach: osłabienia, alergii skórnych, pierwszych objawów przeziębienia, problemów ze snem, pobudliwością i w wielu innych. Naturalnie staramy się wspierać nasze organizmy na wszystkie sposoby. Moją pierwszą przygodę z preparatami homeopatycznymi zaczęłam od leczenia czy też wspomagania leczenia moich zwierząt. Dokładnie psów i koni. Pomogło, potem przyszedł czas na nas. Preparaty homeopatyczne pomogły wiele razy członkom mojej rodziny, dlatego też stosuję je i lubię! Ja wychodzę z założenia, że jeśli można pomóc organizmowi, to ja zawsze sięgam po takie dodatkowe wsparcie. Po wielu latach doświadczeń, chętnie przyjmuję pomoc homeopatyczną, tak samo, jak w przypadku ziół lub akupunktury! Podpowiem tylko, że w przypadku preparatów homeopatycznych w formie granulek trzeba trzymać się jednej zasady. Należy je rozpuścić w ustach pod językiem. Lekarz mi zawsze powtarzał, żebym 15 minut przed podaniem, ani po aplikacji, nie jadła ani nie piła. I tego się trzymam. Może będę miała jeszcze okazję, żeby opisać wam bardziej szczegółowo, co stosuję i co mi pomogło w konkretnych problemach zdrowotnych.
5. ZIELONE WARZYWA, KIEŁKI I ZIOŁA
No chyba nie ma nikogo takiego, kto kwestionowałby rolę zielonych warzyw i owoców w codziennej diecie. Polecam sięganie po kiełki, które nie tylko urozmaicają codzienną dietę, ale także są źródłem witamin i minerałów. Zwłaszcza zimą staram się włączać do diety jak najwięcej rukoli, szpinaku, roszponki, ziół świeżych i dobrych tłuszczy z roślin!
6. TRADYCYJNE SKŁADNIKI PODNOSZĄCE ODPORNOŚĆ
Tu oczywiście bez czosnku, miodu, cebuli ani rusz! Współcześnie dołączyłam jeszcze świeży imbir oraz kurkumę w proszku lub korzeniu, jeśli tylko uda mi się kupić w sklepie. Dodaje je do świeżo wyciskanych soków, do sosów, czasami po prostu przy spadku formy wyciskam sok z cebuli i imbiru tak jak to robiło się kiedyś. Moja mama zasypywała cebule cukrem, taki sok pijałam na noc, brrry nie lubiłam, mimo że był słodki jak ulepek a co jak co, ale słodyczy to ja nigdy nie odmawiałam. Gdy przeszłam na swoje i miałam już wyciskarkę zaczęłam wyciskać sok z cebuli, z czosnku i imbiru. Lekko posłodzony pomagał przy spadku odporności, przy bólu gardła, przy rozpoczynających się problemach z zatokami lub migdałkami. Te składniki wzmacniają mój organizm i pomagają w walce z wirusami lub bakteriami. Tu powinnam jeszcze wspomnieć o tak lubianych kiszonkach i zakwasach wszelakich. Kiszonki maja wiele plusów i fantastycznych dziań prozdrowotnych jednak zawierają sporo soli w swoim składzie. O tym trzeba pamiętać, że jeśli pijesz konkretne porcje soku z kiszonych buraków, kapusty lub ogórków i rano się budzisz opuchnięta to trzeba zmniejszyć ilość kiszonek!
Poniżej antygrypina to moja domowa wersja naturalnego preparatu na bazie grapefruita, cytryny, pomarańczy, czosnku, miodu, imbiru i kurkumy, która pomaga wzmacniać odporność, aby organizm mógł skutecznie radzić sobie z infekcjami, a co najważniejsze mógł przeciwdziałać chorobom, bo jak wiadomo lepiej zapobiegać niż leczyć!
Każdy ma swój przepis na antygrypinę, ja mam taki sprawdzony, mało słodki, ale w końcu nie wszystko musi być nie wiadomo jak pyszne. Chociaż ja w sumie na smak narzekać nie mogę! To intensywny smak cytrusów dosłownie i w przenośni. Moc imbiru i czosnku i gorzki posmak grapefruita, za który odpowiada zawarta w nim naryngina, będąca bioflawonoidem o szerokim spektrum działania antybakteryjnego i antywirusowego. Przechodzę więc do przepisu. Zastanawiałam się czy przepis powinien być taki do przygotowania w blenderze czy w wyciskarce i postawiłam na blender.
ANTYGRYPINA
ANTYGRYPINA – składniki:
- 1 grejpfrut
- 1 pomarańcza
- 1 cytryna
- 3 okazałe plasterki korzenia imbiru (może być więcej)
- 2-3 ząbki czosnku
- ½ łyżeczki kurkumy w proszku
- 1 łyża miodu
- opcja dodatkowa (1 łyżka zimnotłoczonego oleju lnianego)
ANTYGRYPINA – przygotowanie przepisu:
- Cytrusy obieram. Staram się zdjąć całą białą część, ponieważ jest ona gorzka. Jeśli owoce mają pestki, to je wyjmuję. Wygodniejsze są odmiany bezpestkowe. Kroję grejpfruta na kawałki, tak samo pomarańcz i cytrynę. Wkładam do blendera.
- Obieram czosnek.
- Kroję plastry imbiru.
- Do kielicha blendera dokładam czosnek, imbir, miód, kurkumę i opcjonalnie olej. Miksuję możliwie na najbardziej gładką masę. W przypadku blenderów wysokoobrotowych uzyskacie mus. Jeśli chcesz wersję rzadszą to po prostu dolej 1 szklankę wody.
- Przelewam do słoika i trzymam w lodówce. Można śmiało pić jedną szklankę antygrypiny dziennie lub 1-3 kieliszki dziennie w formie takich shotów.
Podsumowując, sposobów na zwiększenie odporności jest wiele. Począwszy od budowania odporności, po unikanie składników dla nas nieodpowiednich, przez zdrowe jedzenie, homeopatię i ziołolecznictwo. Ponieważ zawsze powtarzam, że trzeba słuchać siebie, swojego organizmu i szukać sposobu na zdrowie mam nadzieję, że wy również znajdziecie ten swój, najlepszy, sprawdzony i taki, który będzie dla was idealny! Nie zamykajcie się na różne metody, bo ich pozytywne efekty mogą was zaskoczyć!
A Wy co robicie aby wzmocnić swoją odporność?
Agnieszka napisał
Witamina D oraz szklanka zakwasu z buraków dziennie
Anonim napisał
a ja medytuję :)
Patrycja napisał
Witam, Pani Olgo, właśnie zakupiłam Pani e-booka, bo to będzie jedno z moich „narzędzi”:) My w domu od ponad siedmiu lat jemy zdrowo i to procentuje! Mam trójkę dzieci i tylko jedno miały podany antybiotyk ze względu na operację. Córce 7,5 roku nigdy nie podałam żadnego leku na przeziębienie/spędzenie gorączki – jej organizm sam sobie świetnie radzi:) U nas procentuje jedzenie zdrowego, nieprzetworzonego, sezonowego jedzenia (zimą jemy kilogramami ogórki kiszone i kapustę:), dużo świeżego powietrza i miłości. Poza tym dwójkę dzieci karmiłam 2,5 roku piersią i widzę, jak to OGROMNIE procentuje! Teraz jednak przyszła pora na wprowadzanie nowości, bo to co znamy trochę nam się przejadło i chcę nieco urozmaicić nasze menu. Trudno mi też rozmawiać z dziećmi zapatrzonymi w to co jedzą inne dzieci (pierwsza i druga klasa), że ciemne pieczywo na zakwasie będzie lepsze niż biała bułka, którą niemal każde dziecko ma w plecaku. Z drugiej strony kto wie, może w przyszłości zaszalejemy z edukacją domową?:) Ech, mimo że temat zdrowego odżywiania jest mi bliski, to jednak i przede mną nowe wyzwania w tym roku:) Dlatego postanowiłam się wesprzeć Pani doświadczeniem w przygotowywaniu różnych ciekawych i sprawdzonych dań, które są i smaczne i zdrowe! W tym roku postanowiłam również bardziej kompleksowo podejść do tematu zdrowego odżywiania i między innymi zrobić test na nietolerancje pokarmowe. Akurat Pani o tym wspomniała we wpisie, dlatego mam pytanie o Pani doświadczenie w tym temacie – co Pani ze swojego doświadczenia może polecić? Dziękuję z góry za odpowiedź i za kawał dobrej roboty, którą Pani robi na blogu! Dziękuję i trzymam kciuki za Pani pracę!!!
atka napisał
O odporność dbam cały rok, dietą i sportem. Jeśli coś mnie łapie i mam kaszel czy katar to sięgam po Apicold z propolisem.
vera napisał
Hej, zaglądam od jakiegoś czasu, pozdrawiam ;-) Kiszonki i jogurty na stałe i w dużych ilościach goszczą w naszej diecie, acz była też sytuacja, że dodatkowo suplementowaliśmy się multilaciem. Choć oczywiście ogóreczek smaczniejszy ;-)