Kurs ceramiki i garncarstwa
Pisałam wam już na FB, że wybrałam się na tygodniowy kurs ceramiki i garncarstwa w Warszawie. W końcu nie samym jedzeniem człowiek żyje :) Tak, żeby nie było, że ja tylko do kuchni i z kuchni i nic a nic więcej nie potrzebuję do życia. Kurs ceramiki i garncarstwa to wiele godzin lepienia, kształtowania i modelowania. To zarażenie pasją do garncarstwa, to praca z gliną, z miękkim i wręcz żywym materiałem, który nie zawsze chce się poddać woli toczącego. Przynajmniej mi glina stawiała czynny opór. To trzeba wyczuć, zdecydowanie! Od kilkunastu lat mówiłam mężowi, że chcę na kole miski robić! Że marzy mi się taki kurs i chyba kiedyś pójdę. Gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja w sierpniu, mój mąż zadecydował, że kurs ceramiki i garncarstwa jest dla mnie obowiązkowy i trzeba zacząć realizować swoje marzenia. Muszę wam powiedzieć, że było świetnie! Dziękuję kochanie!
Kurs prowadziła Klara Bukowska, dziewczyna ma pasję, umiejętności i dar przekazywania wiedzy, to cenne i fantastyczne. Jeśli tylko traficie na kurs lub zajęcia, które będzie prowadziła, idźcie śmiało, na nic nie czekajcie. Ja jestem bardzo zadowolona z zajęć z Klarą. Już wiem, że teoria toczenia i lepienia teorią, ale resztę umiejętności trzeba sobie w pocie czoła wytoczyć :)
Kurs ceramiki i garncarstwa miał miejsce w sierpniu w szkole Ceramiq w Warszawie przy ulicy Chełmskiej. Pomieszczenia pracowni są przyjemne, przestronne, doświetlone. Odbierałam je jako jasne miejsce, gdzie ludzie z pasją siedzą i tworzą swoje dzieła.
To taki inny świat, oderwany od sklepów, kuchni, zakupów i telewizji. Oderwany jakby od codzienności, od myśli splątanych, nerwów, zbędnych emocji. Strefa twórczości, wyciszenia i spełnienia. Uwielbiam takie miejsca z klimatem. Chociaż ja, gdy się odprężam nucę, nucę godzinami, ciągle ten sam rytm, powtarzany niczym mantrę, nucę a sama jej nie słyszę. To może innym przeszkadzać, więc na dłuższą metę, mam powód, żeby bardzo ale to bardzo potrzebować swojej strefy wyciszenia i miejsca do postawienia koła garncarskiego w domu. Już wiem, że kiedyś ten dzień nastąpi!
Toczenie na kole
Dla tego poszłam na ten kurs. Koło, potrzeba toczenia, zrobienia własnoręcznie garnka, miski, talerza jest taka mi bliska. Zdecydowanie najbardziej mnie kręcą miski i talerze, nie tam kubki, wazony czy ceramika ozdobna, ale właśnie miski i talerze, takie, które po wyszkliwieniu będę mogła postawić na stole. Zrobić na nich zdjęcia, postawić na półce i głaskać, że to moja własna praca, taki „mój skarb”, ang. „my presses”. ;) Lubię pracę na kole. Wymaga siły, techniki i sposobu. Jednak samą siłą nic tu się nie zdziała. Nie jestem zbyt precyzyjna, ale czuję, że kiedyś będę odprężać się przy własnym kole trzymając glinę między dłońmi i nucąc, bez względu na to jak to zabrzmi.
Dolna połowa zdjęcia to moje prace :) Schną sobie i czekają na wypalenie. Trzeba przyznać, że garncarstwo wymaga sporo miejsca, do wyrabiania gliny, do kształtowania, toczenia, czyszczenia narzędzi, do schnięcia, do odstawiania. W warunkach domowych to oddzielne pomieszczenie byłoby bardzo wskazane.
Ceramika – lepienie z wałeczków
No to nie na moje nerwy, kręcenie wałeczków, wylepianie czy budowanie dużych form. Koło, zdecydowanie koło. Jednak wszystkiego trzeba spróbować na takim kursie, więc ja również ulepiłam z wałeczków miskę, którą na zdjęciu widzicie i druga miseczkę, która miała mieć postać spękanych faktur i chyba wyszło :)
Lepienie z płata
Tym razem powstał talerz, a dokładnie patera – prawda, że śliczna!
W efekcie bardzo jestem zadowolona z tego, że zdecydowałam się na kurs, po kursie popędziłam do sklepu i kupiłam dużo gliny i podstawowych narzędzi. Następnie w domu wykonałam kilka prac z chętnym do tego typu zadań dzieckiem. Fajnie było i jest! Lubimy takie wylepianki, chociaż ja nadal wolę koło i moje miski!
Każda praca z gliny musi najpierw wyschnąć, potem się ja wypala na biskwit, następnie szkliwi i wypala drugi raz. Tak pokrótce przebiega proces przeistaczania skorupy z gliny w śliczną użytkową miskę. Na kursie zrobiłam 3 miski na kole, kubeczek mały a’la podstawka do jajka, duży kubek, dzbanuszek, miskę z dzióbkiem i talerz płaski. Ale jest też łyżka dziegciu w tej opowieści. Swoje prace zostawiłam do wypalenia. Wypalone zostały, ale jak pojechałam po odbiór to okazało się, że ktoś sobie moje trzy miski przywłaszczył :( Nie odebrałam ich, bo ktoś je wziął. A właśnie na miski najbardziej czekałam! Nie ma możliwości, że niechcący, bo jak widać na zdjęciach, miski były podpisane i to na stałe w podstawie od spodu. To dla mnie wielki minus dla pracowni Ceramiq, za niedopilnowanie, co kto, wynosi po wypale. Tu nie chodzi o to, że te miski były nie wiadomo jak wartościowe, ale o to, że pozwolono komuś je przywłaszczyć. Ja ich nie dostałam, a zrobiłam, były to pierwsze moje prace na kole, ważne emocjonalnie i takie moje! Szkoda, bo cieszyłam się jak dziecko a zostały mi po nich tylko zdjęcia. Taki rozwój sytuacji sprawił, że jednak z większym dystansem podchodzę do pracowni Ceramiq, gdy coś zanoszę tam do wypalenia, wiem, że nie mam żadnej gwarancji, że to dostanę z powrotem. Oczywiście usłyszałam, że do tej pory nigdy takie zdarzenie nie miało miejsca ale już miało …
Po kursie ceramiki i garncarstwa wiem, że kiedyś będę miała własne koło garncarskie i nieduży piec do wypalania ceramiki. Będę sama robiła miski, talerze, tace, kubki, wypalała je i z niecierpliwością czekała na otwarcie pieca. To przemiły moment, niespodzianka, niczym zabawka w „czekoladowym jajku” dla małego dziecka. Kiedyś będę miała koło i obiecuję, że pokażę moje nowe, własnoręcznie wykonane miski. I cały proces powstawania talerza lub miski krok po kroku, to fascynujące!
Zanim do tego dojdzie chcę jeszcze pójść na kurs szkliwienia i ozdabiania. Może dokupić kilka godzin pracy z instruktorem, żeby pomógł mi opanować dobrą technikę od samego początku! Potem tylko koło, piec i pomieszczenie. Jest na co pracować i czekać, to dla mnie fajne i relaksujące hobby!
A Ty – na jaki kurs lub warsztaty chciałabyś pójść?
Olga Smile napisał
Monika Monk Dawid – dziekuję kochana :D
Monika napisał
A zebym to ja wiedziala :) Duzo by tego bylo :) maszyna do szycia odpada – jako dzieciak o malo reki sobie do ciucha nie przyszylam, portrecista w zyciu nie bede, lepie kartki – jeszcze sporo zostalo mi do sprobowania z tego, robie prosta bizuterie – chcialabym troche metalurgii liznac, zeby z miedzia pracowac, wzory wytlaczac (takie wariackie marzenie), moze porzadnie na drutach sie nauczyc dziergac na stare lata (hihi)… Tego garncarstwa to Ci troche Olgo zazdroszcze, a przy okazji zycze zeby Ci sie marzenie garncarsko – ceramiczne spelnilo jak najszybciej ;)
Jolanta Marta Jasnowska napisał
Kurs cake design, moze kiedys wlasna cukiernie cake design, jak na razie to samouk w domu
Jolanta Marta Jasnowska napisał
Swietna rzecz, zrobilam taki z uzyciem defibrylatora, dla dzieci i doroslych (P-BLSD)..uwazam ze takie kursy powinny byc obowiazkowe ?
Grażyna Szłapka napisał
To także moje małe marzenie !
Monika Stankiewicz napisał
Ziololecznictwo i taniec na rurze :-)
Monika Gałązka napisał
Ja bym chciała, tak jak moja Babcia, tkać kilimy.
Tom Widlak napisał
Pasania owiec
Iza napisał
A ja juz bym nie poszla na zaden kurs. Pomiedzy robieniem na drutach, szydelkiem, pleceniem koralikow, dekopazem, robotkami z papieru, zabraklo by mi czasu na kolejne hobby. Chociaz poszlabym na pojedynczy kurs dla zabawy na: fotografie, szycie (jako samoukowi – to mi za bardzo nie wychodzi), dekorowanie ciast, garncarstwo i moze dodalabym do tego bizuterie z drutu. Wystarczy?
Ewelina Młodzianko napisał
Wizaz