Mój buldog francuski
Dawno, dawno temu kupiłam sobie buldożka … tak powinna się zaczynać ta bajka. Miałam wtedy trochę ponad 20 lat i wybierałam pomiędzy beaglem a buldożkiem. No tak, psy nie podobne do siebie, rasy zupełnie inne wyglądem, historią i charakterem. Padło na buldożka. Kupiłam zwierzę małe, pokraczne z zezem rozbieżnym, na krzywych nogach i wielką głową. Czyli buldog jak się patrzy :) Przyjechałam z nim do domu, w trakcie drogi samochodem siedział pod kurtką i ogryzł mi całkowicie sznurek od kaptura, zrobił siusiu i puszczał bąki. To nic, własny buldog ma prawo i już! Cudowny był!
Założenie miałam od początku – pies śpi u siebie na posłaniu. Założenie, jak to założenie, wiążące do końca nie jest i może zostać zmienione w każdej chwili. Mi zajęło to od 16.00 do 21.00 wieczorem. Małe i cudownie pokraczne zwierzę siedząc u siebie na posłaniu w kratkę piszczało, a ja nie ustępowałam. Twarda byłam na zewnątrz, chociaż serce miękło. Już od samego patrzenia na szczenię buldożka topniało, a co dopiero dalej. Po godzinie odpuściłam, wzięłam buldoga do łóżka, gdzie ma się rozumieć został na zawsze :) Co więcej, mój buldożek nie spał jak normalne psy na kołdrze, tylko pod moimi kolanami albo przytulony do brzucha. Prywatny termofor normalnie.
Ha, teraz powinien przyjść moment, w którym zapytacie, czy miał on jakieś wady lub szczególne zalety. I czy warto kupić buldoga, dla kogo jest ta rasa i tak dalej i tak dalej…
Podstawową jego zaletą było to, że BYŁ, a był przez wielkie „B”. Dla mnie BYŁ najlepszy na świecie! Asertywny, wesoły, marudny, kochany, egocentryczny, ciepłolubny, przekonany o swojej wielkości, suwerenności i niezależności, do tego wierny i gotowy wskoczyć za właścicielem w ogień. Był również gotowy wskoczyć do każdej wody, bo wodę kochał, ale pływać nie umiał, więc ratowaliśmy go co jakiś czas z opcji nurka. Pływał jak spławik, wynurzał się i zatapiał ;) Wskakiwał mi również z zaskoczenia do wanny, jak nie złapałam go w locie, to „mój błąd” i cała byłam porysowana. Już wspominałam, że lubił się kąpać? Lubił. Gdy sam z siebie stał pod wanną i piszczał, że chce się kąpać lub siedział w wannie i tam marudził, był to znak, że pies chce, właściciel powinien stanąć na wysokości zadania. Gdy odmawiałam, cóż … wtedy natychmiast pokazywał, że on musi na dwór, bo inaczej potrzebę swoją załatwi – o tu, na środku. Wychodził na dwór, tarzał się od razu w jakiejś psiej kupie, właściwie jak w zwolnionym tempie widziałam jak leci ślizgiem i biegiem wracał do domu. Szkoda, że nie mogliście zobaczyć mojej miny, gdy pierwszy raz dałam się tak wyrolować. Spacer zajął mi jakieś 40 sekund hahaha… Potem wiedziałam, że pies ma swoje potrzeby i każdy lubi być czysty. Buldoga francuskiego kąpać trzeba, gdy buldog chce i już!
Co do wad ;) no cóż … jak to buldog: strasznie pierdział, ale to strasznie. I nie ma, że z karma marna, jedzenie nie zdrowe, czy, że coś było nie tak. Buldogi puszczają gazy jak komin elektrociepłowni – z tym trzeba się pogodzić! Ciągle marudził i jojczył wydając z siebie odgłosy jak małe, gaworzące dziecko. Oczywiście chrapał niemiłosiernie i gdy było zimno na dworze, to sikał w domu. A tak – sikał w domu, jako mały, dorosły i starty. Ale nie zawsze, tylko okresowo i wiedział, że mu nie wolno. Po sikaniu, ściemniał. Ale gdy wiedział, że ja wiem, że to jednak on zrobił a nie ktoś inny, to szedł na swoje posłanie i grzecznie karę odbywał. Działał jak barometr i pogodynka, normalnie dwa w jednym ;) Gdy było ciepło wychodził na dwór, gdy robiło się chłodniej nie wyszedł bez ubrania, a kubraczków miał kilka z łapakami, bez łapek no i kilka derek oczywiście. Jak się go nie ubrało, to nie wyszedł i już. Nie było siły, stał jak wryty lub odmawiał jakiejkolwiek współpracy. Generalnie był grzeczny jednak musiał się przyzwyczaić do zimnych temperatur, w okresie przejściowym potrafił wyprodukować wielką kałużę na kafelkach w przedpokoju. Po kilku dniach mu przechodziło i wychodził znowu na dwór za potrzebą, a nie podziwiać świat. Do tej pory śmiejemy się koleżanką, która ma dwie bulwy, że one wie kiedy będzie zmiana temperatury, bo u niej buldożki nagle sikają w domu ;)
Wrócę jeszcze do tematu bąków, może nie jest on specjalnie apetyczny, ale dość charakterystyczny dla buldoga i lotny. Mój pierdział również często będąc pod przykryciem, stąd nauczyłam się spać z szczelnie owiniętą kołdrą pod szyją. Co więcej, gdy puścił bąka warczał. Wyobraźcie sobie środek nocy, pies warczy – to znak, nie podnosić kołdry ;)
Nie był wybredny kulinarnie, lubił świeże bułki, owoce, warzywa i karmę, ale najbardziej ponad wszystko kochał jajecznicę i końskie kupy. No cóż, jak kochał – to dostawał, o jajecznicy mówię. Jak zjadł końską kupę, to wymiotował i miał rozwolnienie, ale nifuroksazyt lubił, więc nie było źle, nocka z głowy, ale dało się psa leczyć :)
Muszę powiedzieć, że nie był specjalnie kłótliwy. Z innymi psami raczej się zgadzał i przyjaźnił, chociaż gdy się napinał, to w tym względzie zupełnie nie mierzył siły na zamiary. Raczej jego ego był większe niż mastino lub mastiff. Zdarzyło mu się w życiu jedno poważne ścięcie z mastiffem angielskim oraz wiele mniejszych z shar-pei’em. O tych psach napiszę kiedy indziej. O ścięciu z mastiffem również, ponieważ czynnie w nim uczestniczyłam, broniąc buldoga, zasłaniając jeżdżąc na mastifie okrakiem i starając się wyciągną małą zarazę z paszczy mojego drugiego, około 100 kg psa. Awanturę zaczął buldog, ja zakończyłam, chociaż wyglądałam, jakby to mnie głodne dzikie kojoty zaatakowały, zakrwawiona, pogryziona, porysowana i obita. Pokazowo ;) Buldog uratowany, ale pogryziony i dziurawy jak sito. Oj działo się …
Mój buldog, jako szczenię i potem dorastający kawaler zjadał kamienie. Nie wiem, dlaczego i po co? Stresowało mnie to strasznie i nie dawało spać. Gdy pierdział, a już o tym coś chyba wspominałam ;) to strzelał również żwirem jak z armaty ;) Szokujące ale prawdziwe, gdy kamień leciał znienacka przez pokój, wszyscy wiedzieli, czyja to sprawka.
Nie dał się szczepić, obcinać pazurków czy leczyć. Trzy osoby go trzymały, bo gryzł i to nie na przelewki. Ale jakoś sama sobie z nim lepiej radę dawałam niż cała armia u weterynarza. Uwielbiał słońce, szukał i ganiał jego promienie po dywanie. Na balkonie opalał się i plażował, miał basenik z ciepłą wodą, latem kąpiel, opalanko i znowu kąpiel. Ach to ciężkie życie ;)
Był ze mną 14 lat i 8 miesięcy. Odszedł kilka lat temu. Generalnie nie chorował, pomijając alergię na komary i pokrzywy. Uśpienie go, było jedną z trudniejszych decyzji w moim życiu. Na tym polega miłość, chociaż czasami straszliwie boli i zmusza do takich traumatycznych decyzji, które rozpatruje się wciąż od nowa i zadaje pytanie – czy to był właściwy moment? Boli, ciągle boli a ja chlipię jak szalona na samo wspomnienie.
Jego już z nami nie ma, a wspaniałe i wesołe wspomnienia pozostały, psa z Ufo, łaciatego króla chrapka, który wiedział, że może wszystko! Marzę, żeby jeszcze kiedyś taki biało czarny łaciaty buldog zamieszkał z nami, wejdzie pod kołdrę, pojojczy przy stole i będzie kopał tylnymi nogami ze złości. Zdecydowanie ja jestem gotowa na to poświęcenie ;)
Dla kogo rasa buldog francuski? Na pewno dla ludzi średnio aktywnych, bo ten pies, mimo krótkich łapek lubi biegać. Zimą marznie, więc kominek wskazany, ewentualnie piecyk, bo pies plażować się lubi. Nie można też mieć żadnych zahamowań przed ubieraniem psa, bo buldog prawie łysy bez podszerstka jesienią, zimą i wiosną dygocze jak galareta. To pies dla ludzi, którzy chcą tulić pod kołdrą takiego miśka i nie zwracają uwagi na jego rozliczne wady. Dla tych, którym nie przeszkadza chrapanie, siorbanie, zaplucie się podczas żebrania, jojczenie, produkowanie baloników ze śliny, wycie, popiskiwanie, warczenie i inne odgłosy wydawane przez psa. Dla tych, którzy nie mają małych dzieci, bo buldog jest asertywny i na głowę sobie wejść dzieciakom nie pozwoli, co może się kończyć ugryzieniem, w końcu to pies.
Do tego trzeba być zawsze gotowym na wyłowienie buldoga z rzeczki, wyjęcie go z pyska innego psa, kąpanie na żądanie, suszenie suszarką w razie potrzeby, wycieranie łapek, pyszczka po jedzeniu – inaczej sam wytrze się w kanapę. Łapanie w locie, gdy irracjonalnie skacze, noszenie po schodach, mimo, że warczy. Usprawiedliwianie u weterynarza, że to bulgotanie przyjazne nie jest, ale on tak ma zawsze… Właściciel musi być jak Rambo ;) Ale powiem wam, że dla mnie buldog francuski to i tak chodzący ideał psa!
Mój buldog francuski – najpiękniejszy na świecie!
Anonim napisał
Anonim napisał
Anonim napisał
Kiedy ja musiałam uśpić mojego 16- letniego piesia, to czułam się jak zbrodniarz podpisujący wyrok śmierci… Do tej pory chce mi się płakać. Był moim najlepszym, najkochańszym przyjacielem, pocieszycielem, przytulakiem :(
Anonim napisał
doskonale to rozumiem dzisiaj z moja Pufcia bylam u lekarza czekamy na wyniki badan, tylko ona jest tak wychuchana ze przeziebila w 30 stopniowe upaly pecherz ;-))))) z psem jak z dzieckim ;-)
Olga Smile napisał
Justyna – znam ból :)
Anonim napisał
Olga Smile ból to jedno ;-) ale jak ze mna wytrzymuja weterynarze to albo jest cud albo XXI w ;-)))))))))))))))))))))))))))))))))))
Anonim napisał
Anna Kłosińska-Rybakiewicz Marcin Rybakiewicz jakbym czytała o Tajsonku ❤❤❤
Anonim napisał
„strzelał również żwirem jak z armaty ;) Szokujące ale prawdziwe, gdy kamień leciał znienacka przez pokój, wszyscy wiedzieli, czyja to sprawka.” O matko jedyna, obśmiałam się przy tym kawałku aż mi łzy poleciały
Anonim napisał
Cudowny przyjaciel
Anonim napisał
Współczuję straty. To kochane stworzenia. Jednak co do jednego muszę się nie zgodzić- mam buldozka, wychowywanego z dzieckiem. Wzięliśmy go jak córka miała 2 lata. On uznał, że jest jej bratem i opiekunem w jednym. Nigdy na córkę ani na inne dzieci nie warknął, dawał się i głaskać i szarpnąć. Wręcz my musieliśmy go wyciągać z małych ciekawskich raczek, bo sam rzadko ucieka. Jak idzie na spacer na smyczy, dorosłych ciągnie, żeby pójść tam gdzie on chce, natomiast z córką- bardzo się stara, żeby smyczy nie pociągnąć.