Nalewka wiśniowa jest ważna w trakcie Pomidorowego Sezonu 2009. Skusiłam się w pełni świadomie o pokazanie nalewki, która z pomidorami nie ma niestety za wiele wspólnego. Nie jest to spowodowane bynajmniej przejedzeniem pomidorowym, lecz szybko kończącym się już sezonem na wiśnie, więc w sumie ostatnim dzwonkiem na zrobieniem nalewki. Wiśnie w piątek były jeszcze w dużych ilościach dostępne na bazaru w cenie do 2 zł za kilogram. Kilkanaście dni temu popełniłam nalewkę wiśniową, która ma kolor, zapach i konsystencję likieru. Poszalałam a dokładnie poniosła mnie fantazja i w porywie szaleństwa kupiłam 12 kg wiśni, drylownicę i alkohol. Więc jak najbardziej przyszedł czas na pokazanie nalewki. Generalnie nie jestem wielbicielką alkoholi a zwłaszcza drinków ale dobrą nalewką lub lekkim aromatycznym winem nie pogardzę, co to, to nie! Uwielbiam domowe nalewki, takie proste, przygotowywane według receptur zapisanych na pożółkłych kartkach lub takich, których zasady przygotowywania w rodzinach przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Ogólnie rzecz biorąc najsmaczniejsze są tradycyjne nalewki i likiery, takie jak za dawnych lat. Nie wymagają one zbytniego nakładu pracy czy wysiłku, jedynie potrzebują od nas odrobiny najlepszej jakości składników i chwili cierpliwości. No może nie chwili, bo kilku tygodni ale czas jakoś niezwykle szybko płynie i zanim się obejrzymy można już popijać małymi łyczkami rewelacyjne domowe naleweczki i likiery. O ile sobie przypominam ta nalewka wiśniowa vel nazywana u nas w domu likierem wiśniowym z racji słodkości, gęstej konsystencji i mocnemu aromatowi będzie moją pierwszą propozycją na stronie z kategorii trunków. Do tej pory nie pokazywałam procentowych skarbów mojej spiżarki, więc jak najszybciej czas na to aby nadrobić zaległości. A teraz rzecz o wisienkach, bo one są najsmaczniejsze gdy zlejemy całą nalewkę. Na owe wisienki należy uważać, bo jak śmieje się mój małżonek po zjedzeniu dziesięciu wisienek można brać udział w dowolnym konkursie. Po 40 już wiemy, że wygramy każdy bez względu na dyscyplinę :) :) :) Mówiąc wprost strasznie ale to strasznie kręcą, zupełnie nie czuje się procentów, jedynie rewelacyjny wiśniowy smak a potem już tylko problem jest ze wstaniem od stołu :) Są pyszne jako dodatek do lodów, jako nadzienie do trufli czekoladowych ale równie rewelacyjnie pasują do serników, ciast i deserów. |
|||
|
|||
|
|
||
|
Reader Interactions
Ten przepis kulinarny ma 15 komentarzy. Dziękuję Ci za komentarze do przepisów!
wiosenka napisał
Znam taką naleweczkę. Robiłam w ubiegłym roku. Jak postoi jest jeszcze mocniejsza:)
Pozdrawiam:)
Majana napisał
Fantastyczna i piękne zdjęcia!:))
Tilianara napisał
Wiśnie to w tym roku jedyne owoce jakie będę przerabiać i już wiem, że i taką naleweczkę zrobię :)
abbra napisał
Chyba się skuszę i zrobię – tylko może z mniejszej ilości składników ;)
Olga Smile napisał
Oj tak polecam z całego serca, naleweczka rewelacja. Porównywalne są jeszcze śliwkowa i imbirowa, podejrzewam, że je również pokażę bo czas na węgierki się zbliża ;) :) ;)
Pozdrawiam serdecznie
Olga Smile
kuchareczka58 napisał
Olgo:)
Uwielbiam domowe nalewki, chociaż od samego ich próbowania wolę proces produkcji i póżniejszą obserwację przeobrażania się owoców w tak pyszny trunek no i dumę że własnoręcznie udało mi się to wyprodukować ;)
W tym roku również nastawiłam wiśniówkę:)
aneta napisał
W jaki sposó przechowywac „mocne” wisienki aby starczyly na dluzej??
Olga Smile napisał
aneta – nie wiem jak robi się to profesjonalnie, ja natomiast pakuję je bardzo ciasno do słoika, zalewam wiśniówką pod samą pokrywkę i zakręcam. Tak przechowuję w spiżarce i szczęśliwie nic im się nie dzieje :) Wersja B to można je jeszcze cukrem zasypać bez zalewania nalewką i też ciasno ubić w słoiku.
Pozdrawiam serdecznie
Olga Smile
ewena napisał
Niestety, takiej naleweczki to sobie nie zrobię, z powodu prozaicznego braku wiśni na tutejszym rynku, ale pomarzyć o takiej zawsze sobie mogę:) I popodziwiać Twoje przetwórcze dzieła!
terka napisał
Melduję posłusznie, wiśnie jeszcze są, wczoraj kupiłam :)
A nalewka stoi sobie spokojnie i dojrzewa już od 2 tygodni, musi jeszcze postać zanim ją zleję, już się nie mogę doczekać wisienek, które potem ciasno upycham w słoiku i zalewam rumem :)mniam, mniam
Tylko potem, hmmmm, mam problem, hihihi
Olga, a co myślisz o ratafii? Moja stoi, systematycznie uzupełniana, czekam na gruszki.