No i stało się; jak zwykle przegotowałam fasolę tak, że nie dość, że popękała to jeszcze stała się zupełnie mączysta i bez smaku. Nie mam ręki do fasoli, moczę ją dzielnie przez kilka godzin, potem gotuję w osolonej wodzie, sprawdzam, wyławiam, próbuję, aż w końcu zapominam i biorę się za bardziej ekscytujące zajęcia, które pochłaniają mnie do reszty. Gdy przypomnę sobie o nieszczęśniczce gotującej się w resztkach wody, jest już za późno. Staję wtedy przed dylematem, co z fasolką zrobić, bo strasznie nie lubię wyrzucać jedzenia i jest to zupełna ostateczność w przypadku spalonych ciasteczek czy przypalonego risotto. Tak pokrótce wygląda historia powstania w mojej kuchni pasztetu wegetariańskiego, ba nawet wegańskiego, który zagościł u nas na dobre i okazjonalnie panoszy się w dużych formach rozstawionych w całej kuchni. Do zapiekanego pasztetu nie musimy oczywiście używać fasolki, która niezbyt się udała, ale jest to alternatywa i pomysł, ja z czegoś średnio smacznego przygotować zdecydowanie wyśmienite danie. Tai pasztet smakuje wszystkim moim gościom, bez wyjątku. Co zaskakujące, ciężko domyśleć się z czego powstał, więc nawet zdeklarowani przeciwnicy weganizmu zajadają się zapiekanym pasztetem pomidorowo-bazyliowym. W konsystencji przypomina pasztet mięsny, w smaku eksplodują pomidory swoją kwaskowatością i słodyczą równocześnie, czuć posmak bazylii, czosnku – iście śródziemnomorskie klimaty. Ten właśnie pasztet, zagości również na moim świątecznym stole, można go podawać na ciepło lub zimno, ja osobiście wolę na zimno, gdyż po schłodzeniu ładnie utrzymuje formę i daje się kroić bez najmniejszych problemów. |
|||
Ten przepis jest moją piątą propozycją w ramach zabawy KUCHNIA ŚWIĄTECZNA I NOWOROCZNA 2009 | |||
|
|||
|
|
||
|
Reader Interactions
Ten przepis kulinarny ma 13 komentarzy. Dziękuję Ci za komentarze do przepisów!
Sonieczka napisał
Faktycznie musi być dobre, a nawet nie mięsa, lubię takie pasztety, pozdrawiam.
Grazyna napisał
Lubię pasztety fasolowe, z pomidorami jeszcze nie robiłam, notuję przepis :)
Ewelosa napisał
Olgo wspaniała propozycja – oj chyba się na nią skusze w tym roku, podobnie zresztą jak na Twoją sławną rybę w cieście.
Mikołaj był u Ciebie już ?
Bo dochodzą mnie słuchy, że coś dla Ciebie ma :)
ściskam i ślę moc buzioli
Ewela
julka napisał
Mamusia mnie uczyła, że się fasoli do gotowania nie soli, bo wolniej się gotuje, łatwiej ją rozgotować i takie tam.
Czy to jakaś fałszywa wiedza..?
Olga Smile napisał
julka – hmm … sama nie wiem. Wiem natomiast, że wodę soli się po zagotowaniu a posolenie mrożonek przyspiesza rozmrażanie. O wpływie soli na fasolę nie słyszałam, muszę porównać efekt przy następnym gotowaniu.
Pozdrawiam serdecznie
Olga Smile
Olga Smile napisał
Ewelosa – dziękuję za miłe słowa :)
Mikołaj powiadasz, jeszcze do mnie nie pukał, ale widzę, że coś wiesz o jegomościu :) :) :)
Pozdrawiam serdecznie
Olga Smile
Olga Smile napisał
Grażyna – wychodzi nad wyraz smaczny. Tak sobie pomyślałam piekąc go, że może świetnie jako nadzienie pasować do wspomnianych przez Ciebie w mailu ravioli, pierożków itd. Idąc za tą myślą, dzisiaj robię pierogi z masą pasztetową :) :) :)
Pozdrawiam serdecznie
Olga Smile
Anuszy napisał
jaka mozna do tego fasole uzyc oprocz wspomnianej mung? czy taka duza moze byc? ona sie chyba jas nazywa.
Olga Smile napisał
Anuszy – każdą fasolę, właściwie bez wyjątku.
Ania napisał
A nie potrzeba jajek?