Przy ognisku
Uwielbiam ognisko, ciepło, jakie z niego bije, ten żar, spokój i wolno płynący czas. Myśli krążą swobodnie, gdy leniwie wpatruję się w skaczące iskierki, odprężam się i ogarnia mnie nieopisana błogość. To wszystko odczuwam, kiedy siedzę wieczorem, opatulona w koc i patrzę na ogień delikatny i mocny jednocześnie. Uwielbiam ogniska, spotkania ze znajomymi, wspólne chwile z rodziną. Mają one moc, tą moc ognia, łączenia i spajania. Trochę taką pierwotną magię, jak wiele wieków temu, ale nadal odczuwalną, piękną, ciepłą, rodzinną i serdeczną!
Gdy byłam dzieckiem i nastolatką, wyjeżdżałam z rodzicami na działkę na pojezierzu brodnickim. Tam, czasami w kilka rodzin przygotowywaliśmy ognisko, zapach i czar tych chwil wspominam do dziś. To niezapomniane rozmowy, smaki, zapachy, taka zwyczajna i prosta magia chwili. Taka cenna w dzisiejszych czasach! Emocje nadal towarzyszą mi, gdy przygotowuję się do ogniska, gdy planuję jedzenie, proste i pyszne. Całą rodziną wybieramy ubrania, koce, ustawiamy fotele, ławy i stoły. Drewno już czeka, patyki do pieczenia, jedzenie wstępnie przygotowane i miła atmosfera. Znajomi zawsze się cieszą, gdy do nas przyjeżdżają, to nie mogą doczekać się ogniska, które jest atrakcją dla dużych i małych! Zawsze i niezmiennie, ognisko to największa atrakcja sezonu! W trakcie tego rodzinnego spotkania ze znajomymi przygotowaliśmy kilka dań, tradycyjnych, które każdy lubi i czeka na nie z niecierpliwością.
Chleb z ogniska
Na pierwszy ogień zawsze idzie chleb z ogniska. Gdy cała ferajna osób jest głodna, chleb pomaga ugasić pierwszy głód w oczekiwaniu na inne, bardziej pracochłonne dania. Równe pajdy wielskiego chleba lub białego chleba bezglutenowego ponabijane na kije, pieką się wprost nad płomieniami. Żaden chleb nie smakuje tak, jak ten z ogniska. Nie ma sobie równych! Zapach dymu nadaje mu wyjątkowości! A do takiego chleba pasuje jak ulał masło czosnkowe.
Masło czosnkowe
Do chleba z ogniska podaję często masło czosnkowe z koperkiem. Świetne, rozpuszcza się na gorącym chlebie i potrzeba już tylko odrobinę soli. Ja przygotowałam masełko czosnkowe z 250 g masła (może być zwierzęce lub roślinne), 10 ząbków czosnku i dużego pęczka koperku. Czosnek obrałam i przepuściłam przez praskę. Koperek poszatkowałam drobno. Miękkie masło wymieszałam z koperkiem i czosnkiem. Przełożyłam do miski i podałam na stół. Pasuje do chleba i pieczonych ziemniaków :D
Kanapki z ogniska
Czasami przygotowujemy również całe kanapki nad ogniskiem. Dwa kawałki chleba i dość gruby plaster sera żółtego krowiego lub wegańskiego złączone w jedną, idealną całość. Pieczywo się opieka, a ser rozpuszcza i topi. To dla mnie magia chwili i prostego smaku!
Kociołek, czyli prażonka
Ja zawsze czekam na kociołek. Kociołek to taki gulasz warzywny lub mięsny zależnie od upodobań, przygotowany w żeliwnym ganku, który wstawia się wprost do ogniska. Takie danie jednogarnkowe wszystkim smakuje na świeżym powietrzu. Dzieciaki wcinają aż miło. U mnie kociołek był warzywny z fasolą, dużą ilością przypraw i wędzonej papryki. Wspaniale smakował i zniknęła cała zawartość w ciągu jednego wieczoru.
Do przygotowania kociołka, prażonki lub pieczonki można użyć ulubionych warzyw lub tych, które akurat ma się pod ręką. U mnie były to liście młodej kapusty i poszatkowana młoda kapusta, namoczona przez noc fasola, rozdrobnione warzywa korzeniowe jak marchew, pietruszka i seler oraz cebula i pieczarki.
Na koniec dodałam całkiem sporo ziemniaków i dużo aromatycznych przypraw. Wędzona papryka nadała dużo aromatu, kminek, cząber ogrodowy i ziele smaku. Do tego listek bobkowy, ostra pikantna papryka, czosnek rozdrobniony w plasterkach i sól. Cuda się dzieją w garnku :) Cały, dokładny przepis na kociołek jest tu: Przepis na kociołek
Kiełbaski z ogniska
Ci, którzy nie mogli się już doczekać kociołka, a jędzą mięso, piekli sobie u nas przywiezione z pobliskiego sklepu, klasyczne kiełbaski z ogniska.
To żadne wytworne danie, kawałek ulubionej kiełbasy ponacinanej, nadzianej na kij i upieczonej nad żarem. Proste, a dla niektórych najlepsze na świecie ogniskowe danie. Mięsożercy byli wniebowzięci.
Pianki i kanapki z piankami
Dzieciaki wiedzą, co dobre, zresztą rodzicie też wcale nie pozostali w tyle z pałaszowaniem pianek :)
W kilka minut poszła nam ich cała wielka paczka. Zrobiliśmy kanapki z pianek, czyli braliśmy dwa wafelki, do tego polewa z czekolady i upieczona w środku pianka. No tak, to ulubione danie dzieciaków. Muszę się przyznać, że ja też za nim przepadam. Zjadam, aż mi się uszy trzęsą i wcale nie mam wyrzutów sumienia! Mamie też słodkie dania od życia się należy ;)
Ziemniaki pieczone z ogniska
Na koniec przygotowujemy ziemniaki z ogniska.
Musi być dużo żaru, zazwyczaj na sam wieczór, gdy rozmów przy ognisku nie ma końca. Kilkanaście ziemniaków myję, owijam w folię aluminiowa i wrzucam na żar w ognisku, przykrywam porcją żaru i kilkoma kawałkami drewna, żeby można się było patrzeć w ogień. Po 30 minutach ziemniaki wyjmujemy, ostrożnie rozwijamy z foli i jemy z solą. Do nich nie potrzeba nic innego, sól, ciepły ziemniak i wszyscy zadowoleni! Uwielbiam ogniska!
*****
Zapraszam na KONKURS :)
Jakie są Twoje wspomnienia z ogniska?
Musi być wesoło, pozytywnie i radośnie. Każda osoba może opisać kilka wspomnień, które należy zamieszczać w oddzielnych komentarzach (zgłoszeniach), tak, aby było widać, za który wpis, dana osoba biorąca udział w zabawie, została nagrodzona.
Patryk K napisał
Ogniska i grille kojarzą mi się z moim nieżyjącym dziadkiem, który zawsze mnie zabierał na swoją działkę za miastem, gdzie opychaliśmy się bekonem, kiełbaskami, warzywami z grilla i gdzie pierwszy raz wypiłem piwo. Steki na chlebie, też były niezły. Opowiadał mi również jak to było na wojnie i dzięki temu zacząłem się interesować historią.
Dosia napisał
Najbardziej utkwiło mi w pamięci ognisko na naszej górce Patrolce ( przez niektórych zwaną Piasta Górą) w naszym prywatnym , niedużym lesie. Umówiliśmy się z przyjaciółmi, że przyjadą całą bandą, z dzieciakami, namiotami i spędzą z nami weekend w dziczy! Faceci musieli przygotować zaplecze, zawieźć wory, śpiwory, wodę, piwo…
Na miejscu było tylko paliwo… do ogniska. Górka jest taką małą enklawą w środku uprawnych pól, nie było więc niebezpieczeństwa pożaru. Na jednym ze zboczy znajduje się piękna , duża polana. Panowie okopali teren, przygotowali duuuużo wody w razie w…
My, damy, udałyśmy się na piechotę przez lasy i łąki (ok. 2 km) ,wraz z dzieciakami i psem, wijąc po drodze wianki z kwiecia, boć wszak zbliżała się noc świętojańska. Przy okazji były to imieniny mojego męża i 50 urodziny jego starszego brata. Po drodze mijaliśmy naszą małą rzeczkę i już , już miałyśmy puścić nasze wianki z nurtem rzeki, ale w ostatniej chwili zrobiło nam się szkoda i tak pięknie udekorowane wkroczyłyśmy się pokazać naszym panom mężom. A oni wrednie chichotali jak złośliwe elfy i w przerwach między tarzaniem się ze śmiechu wyznali nam ,że na te wianki , to już chyba za późno… Hm… Dzieciakom urządziłyśmy szukanie kwiatu paproci. Był, a jakże, piękny, czerwony i …sztuczny. A znalazła go nasza sunia, prawie owczarek niemiecki, Aza! Dzieciaki chciały jej go wyrwać i tak całe towarzystwo turlało się po mchu, bo my rzuciłyśmy się na pomoc psu a panowie znowu ohydnie nas obśmiali.Potem odśpiewaliśmy solenizantowi gromkie 100 lat i wręczyliśmy tort z jagodami. Okazało sie , że choć zostało mu już tylko 50 lat do setki, to był to jego pierwszy tort w życiu! Był bardzo wzruszony. Potem śpiewaliśmy, tańczyliśmy , piwo piliśmy i dawaliśmy taki sobie przykład dzieciom. One były zachwycone, że można rozbiec się po lesie, razem z psem i starzy nie będą narzekać. Zgubić się nie było gdzie, bo ten las to taka czuprynka pośród pól. Kiedy wreszcie padły w namiotach w środku nocy, stanowiąc karmę dla komarów, my dorośli, mogliśmy powspominać. Większość z nas znała się od dawna, reszta przybyła na studiach, potem założyliśmy rodziny… Zrobiło się tak nostalgicznie,że musieliśmy potańczyć i poskakać. Przysięgaliśmy, że będziemy spotykać się tak co roku. Kiedy wstaliśmy, tak koło południa w niedzielę, oczom naszym ukazał się przerażający widok wytańcowanej trawki, do gołego piachu! Piękne słońce, powietrze jak najczystsza ambrozja i cisza jak w świątyni, gdzie sklepieniem jest niebo a filarami sosny… Na śniadanko była oczywiście pieczona kiełbaska a na deser własnoręcznie zebrane jagody… Udało nam się tak spotkać jeszcze dwa razy, ale to pierwsze ognisko było najpiękniejsze. Teraz mam ognisko na podwórku, okolone starymi cegłami i tam , nie ulegając magii grillowania, pieczemy czasem chlebek i kiełbaski. Wykorzystam też Twoje przepisy Olgo, są bardzo pomysłowe. Lubimy się tak zapatrzeć w „żywy „ogień i powspominać. Nie uda nam się powtórzyć tamtych ognisk, niektórzy odeszli za wcześnie na wieczną ucztę w niebieskim lesie. Ale czasem, zapatrzona w ogień tęsknię do tych lat i myślę ,że może kiedyś uda się jeszcze raz spotkać razem z wszystkimi dziećmi i psami…
Nasze najmłodsze dziecko ma już 18 lat a wnuczka 2 latka. Wszyscy nadal lubią las, ale czasu jakoś tak bardzo brak…
Magda napisał
Moje wspomnienia związane z ogniskiem , skupiają się przede wszystkim z samym ogniskiem , ogniem wokół którego niegdyś , będąc jeszcze dziećmi gromadziliśmy się co sobotę , śmiejąc się , bawiąc , śpiewając piosenki. Był to magiczny czas , w którym razem z rodzicami i sąsiadami nie liczyliśmy godzin , lecz gwiazdy , które migotały na niebie. Zazwyczaj spotykaliśmy się u Pana Staszka, który jest stolarzem, wiec drewna nigdy nie brakowało , a dosypywane co jakiś czas trociny i resztki z ciętych desek tworzyły magiczną łunę biegnącą do nieba a dźwięk strzelających beli drewna i iskier , rozbrzmiewa w moich uszach do dziś. Tak naprawdę , poza ziemniakami z ogniska , nie pamiętam co jedliśmy , w co byliśmy ubrani . Był to radosny czas poświęcony na rozmowy i śpiew , czas dla siebie i drugiego człowieka , którego dziś nam tak brakuje.
Wspominam ten czas z łezka w oku i nutą melancholii, z tęsknotą za rodzinnymi stronami i czasem , który już nie wróci , beztroską dziecięcego wieku i taką sąsiedzką solidarnością o którą ciężko w wielkich miastach.
Bardzo Pani dziękuję za odświeżenie tych wspomnień.
Monika napisał
Zaraz na myśl przychodzą mi wakacje. Latem do mojej ukochanej cioci, która ma leśniczówkę przyjeżdża cała rodzina a rodzina duża około 20 osób i są wspólne ogniska, wujek gra na gitarze to niesamowity czas, który wspominamy cały rok i cały rok czekamy by się znowu spotkać.
Dla mnie ognisko to przede wszystkim drewno zero chemii, żadnych rozpałek, trzeba poczekać na żar by upiec pyszne kartofelki do tego sos tatarski własnej roboty. Kiełbasa z ogniska smakuje wyśmienicie ja lubię taką mocno przypieczoną ” osmoloną” do tego pyszna sałatka ze świeżych pomidorów, ogórków, szczypiorku, koperku z dodatkiem oliwy -wszystko z ogródka mojej cioci tzn. „prosto z krzaka”
Już nie mogę się doczekać kolejnego urlopu i wspólnego ogniska !!!
Kasia W. napisał
Dla mnie ognisko zawsze będzie lepsza inicjatywa na piątkowy wieczór niż grill. Począwszy od spotkań integracyjnych z czasów gimnazjum czy liceum, czas studiów, randki i można by tak wymieniać bez liku. Jednym z ciekawszych wspomnień jest zeszłoroczne ognisko. Późnym popołudniem wybraliśmy się z paczka znajomych na spacer do pobliskiego lasu, a ze teren Śląska bogaty jest w swoje własne kamienne góry( hołdy) to właśnie tam zmierzalismy. Gdy już zbliżało się ku wieczorowi postanowiliśmy usiąść na zboczu tejże hołdy, i delektować się zachodem słońca i jego odbiciem na tafli wody z otaczającego górę zalewu. Miejsce te nazywane często przez młodzież „słoneczne” jest naprawdę cudowne. Zbocze hołdy, porośniętej przez gąszcz drzew liściastych i iglastych różnego typu, w dole zalew, gdzie z wody wystają od lat suche konary podtopionych drzew; z prawej strony gąszcz lasu i widać pracująca przepompownie wody i balujaca tam młodzież; po lewej stronie odsłania się cześć zalanej ziemi, gdzieniegdzie widać muszle malzy, gdzieniegdzie porasta juz mchem i trawa, za tym wszystkim wysokie wodne trawka w których chowają się różne żyjątka; a na wprost widzimy drugi brzeg zalewu – tym razem nie kamienny i stromy, lecz prawie płaski i delikatnie piaszczysty w połączeniu z rosnącymi przy wodzie roślinami i lasem. Było przepięknie! Był ciepły letni wieczór. Zdecydowaliśmy posiedzieć dłużej, a ze robiło się coraz ciciemniej a brzuchy burczaly nam jednakowo głośno zdecydowaliśmy się na ognisko. Musieliśmy się wrócic do sklepu po kiełbaski, kartofle, chleb i masło, udało nam się kupić również sól w saszetkach. No i aby oczywiście procenty tez zostały zakupione. Gdy wróciliśmy na nasze miejsce było już kompletnie ciemno i lekko chlodnawo. Mężczyźni poznosili drewna, jeden strugal patyki do pieczenia, ja układałam mały stos pod ognisko, reszta popijając piwko świetnie się bawiła. Gdy nadszedł czas odpalania wszyscy usiedlismy wokoło na zebranych wcześniej klodach drewna i przyglądalismy się jak wszystko dookoła się rozjaśnia. W tafli wody znowu był cudny widok, tym razem nie zachodzącego słońca lecz skaczacego płomienia ogniska. Zauważyliśmy, że nie tylko my wpadliśmy na ten sam pomysł, lecz kilka takich małych plomyczkow dookoła zalewu się unosiło. Kiedy dolozylismy druga turę drewna to zaczęliśmy piec kiełbaski. Zapach kiełbas uniósł się w powietrze i wypełnił nasze nozdrza, oraz brzuchy jeszcze większym głodem niż mieliśmy. Po chwili kiełbaski były już gotowe. Ich smak – najlepszy jaki mogliśmy sobie w danym momencie wymarzyć! W połączeniu z chlebem i masłem nic nam wtedy nie było potrzeba. Kiedy każdy nasycil się swoimi kiełbasami wrzucilismy do ogniska kartofle. Tak bez folii bez niczego. Dozucilismy znowu parę drewienek i czekalismy w niecierpliwością na dokładkę. Wesoło rozmawialiśmy, klimat był tajemniczy bo przecież siedzieliśmy w środku lasu w nocy, już na pewno było blisko północy. Kiedy kartofle były gotowe, każdy wziął swojego na kromke chleba aby się nie poparzyc, dał na niego kawałek masla i posypal solą. To były najlepsze kartofle jakie jedliśmy. Delektujac się ogniskiem, rozmowa, pozostałymi dobrociami oraz wspólnie spedzanym czasem, zasiedzielismy się aż do 2 w nocy. Ognisko dogasalo wiec przysypalismy je lekko ziemia i zalalismy woda po czym ruszyliśmy w stronę domu. Każdy wesoły, niektórzy lekko pijani, ale na pewno pojedzeni wracaliśmy przez ciemny las, świecąc sobie latarkami drogę. W pewnym momencie usłyszeliśmy dziwny szelest. Kolega się odwrócił, zaświecil latarka na drogę za nami a tam mały dziczek. Wszyscy, co do jednego zaczęliśmy biec aż do najbliższego domu, no tak z 1 km co najmniej. Ho przecież jak widać małego to zaraz locha wyskoczy i pogoni albo jakiś inny odyniec! Już spokojnie wróciliśmy na łono miasta i każdy rozszedl się w swoją stronę. To było najmilej wspominane przezemnie i przez ówczesnego narzeczonego, obecnie męża ognisko. ;-)
Joanna napisał
Ognisko. Słowo, które przywodzi na myśl setki wspomnień, zamykam oczy i migawki tysiąca chwil przy ognisku przemykają z prędkością światła. Wybrać jedno wspomnienie? Niemożliwe. Każde zajmuje wyjątkowe miejsce w sercu, w pamięci. Ognisko, czas i miejsce do budowania więzi i pełnych emocji relacji. Przy ognisku wszyscy się znamy, nawet jeśli widzimy się po raz pierwszy, bo ogień ma moc ogrzewania duszy i potrafi wydobyć z nas to piękno, które mamy w sobie głęboko. To rodzice wprowadzają nas w ten magiczny świat. Najpierw Sobótki, jutro Odpust we wsi. Kwitnie miesiąc maj, strzelnica juz podjechała, kramy gotowe na jutro. Wieś nie zaśnie tej nocy. Każdy pali dziś Sobótkę. Czas magiczny, tradycja, której symbolem jest ognisko. Sezon w pełni, spotkanie z rodziną, ognisko, urodziny, imieniny, ognisko, brak okazji, ognisko, spotkanir klasowe, ognisko, koszenie trawy o drugiej w nocy, by urządzić zawody skakania w workach po ziemniakach, ognisko, chata w górach, ognisko, wicha, ognisko, wykopki, ognisko, kociołek na polu ziemniaków ku pokrzepieniu ciał i serc po ciężkiej pracy, grabienie liści, ognisko, wściekli sąsiedzi zbierający w pośpiechu pranie i zamykający z hukiem okna, bo ognisko. Bezcenne. Dziś najczęściej spotykamy się przy grillu, bo ma być ładnie, szybko i czysto. Na ognisko nikt się nie wybierał w nowych butach, bo wiadome było, że zawsze można se stanąć za blisko. Ileż to par stopionych butów pamiętają moje nogi, ile wypalonych dziur w swetrach.. Uśmiech pojawia się na twarzy. Skakanie przez ognisko, gdyby tak moje dzieci wiedziały co matka wyprawiała. Szczęście, nieposkromiona zabawa, najszczerszy uśmiech, iskierki!!! Nie te lecące do nieba, te w oczach. Każde spotkanie przy ognisku ma swoją historię i emocje. A to emocje nas kształtują. Róbmy ogniska, no one wywołują tylko pozytywne emocje. Róbmy ogniska i bądźmy lepszymi ludźmi.
Espace napisał
Ognisko… Tak, pamiętam pierwsze licealne ognisko.
Zgrana paczka przyjaciół i udana impreza do piątej nad ranem. Czułam się dorosła. Wtedy wypiłam swoje pierwsze piwo. Dostałam pierwszą awanturę od rodziców za późny powrót. Całą noc przegadaliśmy, piekąc kiełbaski, ziemniaki. Kolega grał na gitarze piosenki Dżemu, a my wtórowaliśmy tej muzyce. Każdy otrzymał śpiewnik i śpiewaliśmy przeróżne hity tamtych czasów. Do dziś wspominam piosenkę tego spotkania: „Whiskey, moja żono”…
Tęsknię za tą paczką, która się rozeszła. Tęsknię za chłodnymi wieczorami wśród tak dobrych przyjaciół, życzliwych, rozbawionych. Wspominam beztroski czas przy żarze płonącego ogniska. Swawolne piosenki nam towarzyszyły, poczucie wolności i dorosłości pozostaną na zawsze w mej pamięci do końca życia.
Często wspominam te chwile, chciałabym się tam przenieść choćby na chwilę…
Wtedy myślałam o przyszłości, dziś myślę o przeszłości. O czasach, w których próg dorosłości przekraczałam. Gdy egzamin maturalny zdawałam i z przyjaciółmi czas miło spędzałam.
Ognisko… Miłe wspomnienia, nostalgia wraca. Dziś zostaje mąż, dziecko, praca.
huskyluna napisał
Oj wspomnień dużo i ognisk dużo, ale najbardziej pamiętam ognisko z przyjaciółmi na weekend majowy kilka lat temu.
Wpadliśmy na genialny pomysł gotowania żuru na ognisku, zaatakowaliśmy wioskowy sklepik i zaopatrzeni w warzywa, zakwas, kiełbasę (zwykłą bo białej nie było) i chyba najlepszy jaki jadłam w życiu boczek (domowy nie sklepowy od pani którą po drodze spotkaliśmy) zabraliśmy się do pracy. Garnek znalazłyśmy u kolegi w samochodzie na pace, nie pytajcie skąd on go miał bo my naprawdę nie wiemy do dzisiaj (ważne że był i przyzwoicie wyglądał. Umyliśmy wszystko w jeziorze, chłopaki wrzucili w ognisko kilka dużych kamieni i zabraliśmy się za gotowanie. Zupa wyszła pyszna, kompilacja dużej ilości warzyw, zakwasu, domowego boczku i kupy śmiechu. Najwięcej radochy mieliśmy przy jedzeniu naszego specjału – bo nikt nie pomyślał o talerzach, ale i tu se poradziliśmy – za talerze posłużyły nam psie miski (wyjaśnić w tym miejscu muszę, że biwak majowy był z naszymi psami husky sztuk 23 + jeden bigiel + jeden wyżeł). Podsumowując – to był magiczny czas, niezapomniane chwile przy ognisku, intensywne doznania smakowe zarówno dla nas jak i dla naszych psiaków.
Agnieszka napisał
Moje pierwsze skojarzenie z ogniskiem sięga lat mojego dzieciństwa, kiedy to większość wolnego czasu spędzałam wraz z moją siostrą na działce u dziadków. Babcia z dziadziusiem zawsze troszczyli się, by ich jedyne wnusie miały jak najlepiej, tym samym zapewnili nam niezapomniane wspomnienia. Na jesień, kiedy po pełni sezonu dziadziuś porządkował ogródek, zbieraliśmy wysuszone części roślin, łodygi od wyhodowanych z sercem przez babcię kwiatów, patyki ze skarpy i inne ekologiczne odpady, po czym dziadziuś formował z nich ognisko. Na grabie do trawy nabijałyśmy pajdy chleba, była zabawa! A kiedy większość patyków i łodyg się wypaliła, dziadziuś zakopywał w żarze ziemniaczki… Wyczekiwaniom aż będą mięciutkie nie było końca. Ten smak pamiętam do dziś. Rozpływające się w ustach, żółciutkie, gorące i delikatnie oprószone solą… mała rzecz a cieszyła :)
Lena napisał
W życiu byłam na wielu ogniskach. Każde wspominam dobrze, jednak jedno z największym sentymentem. Byłam wyczekanym i upragnionym dzieckiem. Rodzice całe moje dzieciństwo trzymali mnie „pod kloszem”. Miałam 17 lat kiedy to mój ówczesny chłopak, zaprosił mnie na ognisko organizowane przez Jego znajomych. Rodzice, choć niechętnie zgodzili się abym poszła. Była ciepła lipcowa noc. Pół dnia przeżywałam co ja mam założyć aby było wygodnie i jednocześnie ładnie, drugie pół dnia szykowałam kiełbaski i sałatkę ziemniaczaną. Ognisko było organizowane w „kręgu ogniskowym” i trzeba było dojść niemały kawałek przez pole. Kiedy tam wreszcie dotarłam i ognisko wreszcie zapłonęło, nie mogłam powstrzymać ekscytacji. Drewno tak pięknie żarzyło się czerwonym blaskiem, a dodatek szyszek nadawał niesamowicie piękny zapach. Było ciepło, przytulnie, a delikatne światło ogniska nadawało atmosferze intymności. Wtedy to mój towarzysz pierwszy raz złapał mnie za rękę i tak trwaliśmy w tym do późnych godzin nocnych. Chociaż mija już parę dobrych lat i nawet nie mamy ze sobą kontaktu, to wspomnienie tamtego ogniska sprawia, że nadal czuję to ciepło w sercu.