Zawsze, gdy tylko mam okazję wchodzę z mężem do różnych restauracji. Osobiście uwielbiam restauracje w dobrych hotelach, ponieważ tam kucharze przygotowani są na gości będących na diecie wegetariańskiej, wegańskiej, bezglutenowej, oraz diabetyków i wszystkich innych, którzy wolą lub muszą jeść rozsądniej. A o to wyjątkowo trudno w innych restauracjach niezależnie od miasta, czy to Warszawa, Poznań, Kraków, Gdańsk, Gdynia, Sopot czy Wrocław. Zazwyczaj, gdy połączy się wymagania wegetariańskie lub doda się do nich jeszcze bezglutenowe to kelner po wizycie w kuchni proponuje sałatkę grecką czy inne warzywo liściaste. Jakby wychodząc z założenia, że przecież ten dziwny gatunek ludzi wcina tylko sałatę na zimno, nawet, gdy na dworze panuje mróz -25 stopni. To nic, przyzwyczaiłam się i wiem, że tak jest. Byłam w setkach restauracji i o ile stek ciężko schrzanić (jeśli ma się dobre mięso) czy makaron z sosem, o tyle dania warzywne do tego wegańskie lub bezglutenowe są gigantycznym wyzwaniem dla kuchni. A dla mnie właśnie wtedy widać kunszt kucharza, co umie zrobić z warzywami, żeby uwydatnić ich smak a nie zrównać do poziomu frytki z torebki. Odwiedziłam drugi raz restaurację Mercato mieszczącą się w hotelu Hilton w Gdańsku. Pierwsze nasze spotkanie było w zeszłym roku, gdy zrezygnowałam z jedzenia czegokolwiek i napicia się nawet wody, po tym jak obsługa znudzona i zniesmaczona obsługiwała klientów. Brakowało tylko żeby serwowali również kopa w tyłek na rozpęd celem pozbycia się klientów na dobre. Dałam Mercato drugą szansę, w tym roku podjęłam wysiłek i weszłam do środka. Obsługa miła, serdeczna … ooooo pomyślałam, wymienili załogę i zaczęło grać. Poprosiłam z rodziną o kartę dań i już na wstępie zapytałam, czy są dania wegetariańskie. Pan cały zadowolony z łatwości pytania odpowiedział, że oczywiście i oznaczone są w karcie symbolem „V” – danie wegetariańskie. Czytam, czytam i oczom nie wierzę, pieczony śledź wege, wege ryba z frytkami, wege krewetki w tempurze, oraz halibut na purre ziemniaczanym oczywiście również wege. Przez chwilę poczułam się jak w programie „Mamy cię” czy innym, którego celem jest zmieszanie i zaskoczenie niczego niespodziewającego się człowieka. Kelner wrócił, ja kartę już znałam i mówię, że przecież nie ma w niej dań głównych wege. Pan pokazując mi palcem przekonuje, że ten halibut jest wege. A czy halibut ma system nerwowy zapytałam … tu chwila ciszy i odpowiedź „ma” . Uff … tyle wie, dobrze, pomyślałam. I kontynuuję swoją wypowiedź, że ryba wege nie jest, że wegetarianie nie jedzą mięsa, a ryba to mięso – nie lata, nie gada, nie gdacze ani nie kwiczy, ale jednak to zwierzę, a co za tym idzie mięso! Pan z lekkim przekąsem powiedział, że pierwszy raz słyszy, że wegetarianie nie jedzą ryb. O boniu, no ręce mi opadły … to, że w jakiejś przydrożnej budzie, garkuchni, pani kucharka tego nie wie, to luz, nie musi, ale do cholery, jeśli restauracja mieści się w hotelu, który ma pięć gwiazdek, wypadałoby, no wypadałoby! Jak dla mnie porażka, na całej linii. Jedyny plus tej wizyty w Mercato to wypijecie organicznej i smacznej herbaty. Wegetariańskiego, oprócz deserów i zupy nic nie zjecie, mimo zapewnień kelnera i opisu w karcie. Zastanawia mnie tylko dlaczego łosoś bałtycki nie jest w tej karcie wege skoro krewetki i halibut są, normalnie niedopatrzenie jakieś ;) Tu możecie zobaczyć i pobrać całe menu z wegetariańskimi rybami – http://www.hiltongdansk.pl/UserFiles/menu_jesienne_2012.pdf Jadłonomia pokazywała na facebooku kanapkę wege, jaką dostać można w samolocie. I nie dziwmy się, w że wegetariańskie śniadanie serwowane przez LOT Polish Airlines to niezwykle wyrafinowana kanapka z kapustą kiszoną, To i tak nie jest źle, bo w międzynarodowej sieci hoteli Hilton, w restauracji karmiącej gości z całego świata, nie wiedzą, co jedzą wegetarianie i dlaczego ryba nie powinna być oznaczona jako „V” wege. Zastanawiam się, czy powinnam zgłębiać temat nieznajomości kuchni wegetariańskich w restauracjach, chcecie, interesuje Was, kto robi największe błędy lub zapiera się jak żaba błota, że w sałatce wege nie ma podsmażonego bekonu mimo, że trzymasz go na widelcu, albo że w musztardzie nie ma goryczy lub wszystkie frytki mają gluten? Nie mówię już o menu spa, gdzie włos się na głowie jeży a tempura jest ciastem naleśnikowym. Chcecie taki cykl? |
|
|
Reader Interactions
Ten przepis kulinarny ma 51 komentarzy. Dziękuję Ci za komentarze do przepisów!
Adrijah napisał
W naszym kraju od dawna istnieje przekonanie, że ryba to nie mięso. Rozkminiałam to już dawno, bo niemal wszyscy wegetarianie, których znam (nie z blogów, tylko na żywo), ale nie weganie, ryby jadają. Doszłam do wniosku, że to przez… religię. Kościół Katolicki kiedy zabrania jeść mięso, pozwala na jedzenie ryb. Dla mnie to jest cały czas dziwne
Krystyna Gerc napisał
Witaj Olgo, taki cykl poszerzania świadomości może być naprawdę ciekawy. A jeśli restauracja chciała zabłysnąć intelektem i szacunkiem dla osób które nie jedzą mięsa tylko rybkę powinni przy takich daniach literkę „i” dodać, co oznacza „ichtiowegetarianizm”. To noja ulubioną dieta. Z całym szacunkiem dla wegetarianów, pozdrawiam miło.
Fuu napisał
Może to był kotlet sojowy a’la halibut ;-)
Swojego czasu przez blisko 8 lat byłam na diecie wegetariańskiej, wychodzenie do jakichkolwiek restauracji to był dramat. Jak się nawet udało gdzieś dorwać danie główne w formie bezmięsnej, to zawsze wystąpił kwiatek w postaci na ten przykład skwareczek na ziemniaczkach ;-)
Albo moje ulubione:
Kelner: „Dla wegetarian mamy parówki.”
Ja: „Rozumiem, że sojowe?”
Kelner: „Nie no, jakie sojowe? Przecież w parówkach zasadniczo nie ma mięsa, więc się nie liczy”.
Jak rzadko kiedy zabrakło mi języka w gębie ;D
Paulina napisał
Wtopa, że kelner nie wie takich podstaw ;) Mieszkam w Gdańsku i w lokalnych stacjach radiowych reklamują się jako najlepsza restauracja w Polsce :)
Maggie napisał
No tak, bo przeciez skoro katolik w dniu postnym moze, to czemu wegetarianin mialby ryba pogardzic? ;) Masakra jakas…
ewka napisał
Nie jestem wegetarianką,kiedyś się troszkę interesowałam,coś tam próbowałam itd.W chwili obecnej Twoje przepisy czy spostrzeżenia interesują mnie,pasuja do mojego obecnego jadłospisu. Dla mnie i tak teraz jest ciekawiej niż wcześniej:)będę zaglądać i czytać:)pozdrawiam Olgo:)
sweet dreadi napisał
Olgo! Uwielbiam Twoje wpisy :) Co do ryb – jestem wegetarianką od 20 lat i widziałam chyba już wszelkie możliwe przejawy hipokryzji w tym temacie – zarówno w przydrożnych budkach, fast foodach jak i restauracjach. Ryby bardzo często są wegetariańskie – bo podobno „to nie mięso” (sic!) oraz „prawdziwi wegetarianie jedzą ryby”. Zdarzało mi się dostawać wegetariańskie pierogi ruskie ze skwarkami (to chyba standard), sałatkę „z dodatkami”, czy nawet pizzę, zapiekanki, pastę… Oczywiście staram się jadać jedynie w sprawdzonych i pewnych miejsach, ale miłośnikom kulinarnym ciężko jest wytrzymać bez wypróbowywania nowości i szukania nowych doznań – a to w wypadku wege niestety nadal zbyt często wiąże się z ryzykiem.
Aby nie demonizować – na pewno przez ostatnich kilkanaście lat wiele się zmieniło w w/w temacie i punkty gastronomiczne (oraz ich obsługa) nabrały ogłady, wiedzy i doświadczenia, ale przykre jest to, że nadal jedzenie na mieście może wiązać się ze strachem, że dostanie się potrawę z niepożądaną „wkładką”.
PS. Osobiście na mieście NIGDY nie jem zup. Nie wierzę w zapewnienia o ich bezmięsności, ponieważ moje próby wskazywały na to, że najczęściej polega ona na wyjęciu z zupy mięsa, na którym była gotowana (choć mięso zwiększa koszt przygotowania), w najlepszym wypadku na przygotowaniu zupy na mięsnej kostce.
Olga Smile napisał
sweet dreadi – bardzo mi miło i dziękuję za miłe słowa. A ja mam miejsce, gdzie zawsze się najemy do syta i to nie restauracje dedykowane a hotelowe :) Tam dostajemy jedzenie wegańskie, bezglutenowe i przepyszne ale o tym następnym razem.
ziemianin napisał
w Hiltonie podawane są moje sery. Produkuję je w oparciu o podpuszczkę roślinną, więc kupują je również ludzie wrażliwi na cierpienie zwierząt. Cóż wykształcenie kelnerów pozostawia wiele do życzenia ale p. Adam Woźniak naprawdę jest mistrzem patelni
Olga Smile napisał
ziemianin – nie twierdzę, że szef kuchni nie jest mistrzem, widzę tylko, że ryby, które są zwierzętami są oznaczone w karcie dań jako 'V’ wegetariańskie czyli bez układu nerwowego, coś jest nie tak … a to naprawdę wielki wstyd, w takim miejscu, taka skucha, niedouczony kelner, OK – zdarza się ale w karcie, w karcie tak napisać, no proszę!